środa, 6 czerwca 2012

Dzień 12 - Ostatni

Już nie lubię prognozy pogody RASP. Miała być petarda, a wyszło jak zawsze.
Grid time był ustalony na 9:30. Wszyscy karnie stawili się na polu wzlotów z nadzieją, że w końcu uda się polatać. Trzeba przyznać, że ustawianie szybowców idzie nam coraz lepiej.

Na odprawie dostałem zadanie 207 km, którego prawie jak zawsze na tegorocznym obozie, nie dało się oblecieć.  Pogoda się popsuła, nadeszło wysokie zachmurzenie i rozpoczęła się walka o utrzymanie się w powietrzu.

Odchodziłem na trasę 2 razy i za każdym razem musiałem z podkulonym ogonkiem wracać prawie brzuchem po piasku na lotnisko. Dwa szybowce, które ze mną latały wylądowały w terenie przygodnym. Ostatecznie po prawie 4 godzinach lotu poddałem się i wylądowałem na lotnisku. OLC zaliczyło mi dzisiaj tylko 93km. Lot można zobaczyć tutaj.
Po wylądowaniu zapakowałem szybowiec do przyczepy i udałem się na wieczorna imprezę pożegnalną. Jest grill, piwo, whisky, a przede wszystkim dobre towarzystwo. Za rok pewnie znowu się zobaczymy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz