wtorek, 13 maja 2014

FCC Gliding 2014: Dzień 10

Oj ciężko było po wczorajszych trudach wstać dzisiaj z łóżka a tu znowu odprawa o 9:00 przed którą trzeba jeszcze rozstawić grid.



Na odprawie dostaliśmy kolejne zadanie prędkościowe. Tym razem była to trasa 332 kilometry po Wielkiej i Małej Fatrze. Mam duży respekt do masywu Wielkiej Fatry. Leciałem nad nim tylko raz z Sebastianem Kawą i nie wygląda to z powietrza zbyt przyjemnie. Teren jest wysoki, przełęcze między szczytami niewielkie przez co tworzy się swoisty płaskowyż od którego do podstawy chmur pozostaje niewiele miejsca na manewry czy popełnienie błędu. Na dodatek są tam doliny w których nie da się bezpiecznie wylądować czy też łatwo ewakuować się nimi na zewnątrz tego niegościnnego obszaru. To właśnie w tych dolinkach rok temu na zawodach FCC Gliding rozbiły się 2 szybowce. Dzisiaj będę musiał bardzo mocno uważać i starać się trzymać wysoko nad prawie nieznanym mi jeszcze terenem.



Piloci zmęczeni poprzednim dniem korzystali dzisiaj z każdej okazji by odpocząć czekając na pojawienie się pierwszych chmur na niebie.


O 10:30 rozpoczęły się starty ziemne.




Od rana przyszło nam walczyć z termiką bezchmurną, która sprzyja zbieraniu się pilotów w większe grupy i powstawaniu dużych podniebnych akwariów.


Wkrótce jednak zaczęły pojawiać się pierwsze kłaczki pomagające znaleźć noszenia. Po spędzeniu już ponad godziny w powietrzu uznałem, że jest to najwyższy sygnał do startu do konkurencji.


Noszenia nad dolinami nie rozpieszczały. Tylko w kilku miejscach pojawiały się na chwilę większe obłoczki lecz niestety równie szybko znikały.


Mając silne postanowienie latać dzisiaj bardzo ostrożnie starałem zdobyć się jak najwięcej wysokości przed wleceniem nad pasmo Wielkiej Fatry. Czas spędzony w kominie wykorzystywałem na analizę rzeźby terenu i rozpoznanie dróg ewakuacyjnych z potencjalnych kłopotów.


W końcu odważyłem się polecieć w te nieprzyjazne dla szybowników regiony.


Bez większych problemów ominąłem najwyższe szczyty tego masywu i zacząłem przemieszczać się w kierunku Kotliny Liptowskiej rozdzielającej Tatry Niskie od Wysokich.



Tam było już dużo przyjaźniej. Zawsze można było "spłynąć" w lewo w wielką płaską dolinę na dnie której znajduje się kilka lotnisk i lądowisk.


Teraz już spokojnie można było przesuwać się wzdłuż masywu Niskich Tatr wykorzystując udostępnione nam specjalne strefy powietrzne TSA aby nabrać sporej wysokości w dobrych górskich kominach.


Zaliczenie punktu zwrotnego leżącego w Kotlinie Liptowskiej to była czysta formalność.



Wracając można było podziwiać ośnieżone szczyty Niskich Tatr i infrastrukturę turystyczną na zboczach Chopoku.


"Razem z ptakami" :-)


No i znowu na drodze stanęła mi ta niegościnna Wielkiej Fatra. Na szczęście udało mi się znaleźć bardzo dobry komin zaraz nad pierwszym szczytem masywu, który to umożliwił mi bezstresowe opuszczenie tego regionu.



O ile w terenach górzystych panowały bardzo dobre warunki do szybowania to dolina Martinu przywitała nas niebieską pustką. Odbiłem na południe by jak najdłużej wykorzystać zbocza Wielkiej Fatry a potem skręciłem pod kątem prostym by pokonać dolinę jak najkrótszą drogą i jak najszybciej dolecieć do obiecujących zboczy Małej Fatry.


Tam napotkałem sporo chmur i wiele szybowców dzięki czemu bez problemów zaliczyłem kolejny punkt zwrotny i znowu przeskakiwałem przez Dolinę Martinu na zbocza Wielkiej Fatry za która znajdował się kolejny punkt zwrotny dzisiejszego zadania.


Tutaj tym razem trzeba było trochę poczesać strome grzebienie grani w poszukiwaniu noszeń, które jak stopień po stopniu podnosiły mnie na wysokość najwyższych szczytów tego masywu.


Im wyżej tym było lepiej. W końcu przeskoczyłem na drugą stronę, zaliczyłem punkt zwrotny i skierowałem się ku ostatniemu już dolotowemu punktowi zwrotnemu dzisiejszego zadania.


Tym razem nie udało się już uniknąć lotu przez niebieską dolinę jednak kilka długich przeskoków i niezbyt mocnych noszeń zapewniły mi w końcu upragniony dolot do domu.


Po drodze miałem jeszcze okazję porównać osiągi mojego szybowca z innymi typami biorącymi udział w zawodach.


Ostatni punkt zadania zaliczony a teraz prosto do domu!



To był jeden z moich lepszych lotów na tych zawodach. Udało mi się uniknąć poważnych błędów, które kosztowałyby mnie dużo punktów w klasyfikacji. Leciałem może i trochę asekuracyjnie, ale na pewno bezpiecznie przez co ani razu nie poczułem się zagrożony sytuacją bez wyjścia. Założony plan zrealizowałem w 100%.

Z prędkością 78km/h zająłem 31 miejsce. Dzisiaj prawie nikt nie lądował w polu. Mój lot jak zwykle można zobaczyć na serwisie GCUP.EU tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz