środa, 14 maja 2014

FCC Gliding 2014: Dzień 11

Od rana znowu mocno wiało a na niebie pojawiały się soczewki i rotory.



Na odprawie ze względu na słabe warunki pogodowe rozdano nam zadanie obszarowe o długościach 104/260km i minimalnym czasie oblotu 1:45.


Warunki do latania były stosunkowo trudne. Duża część pilotów zdecydowała się ustawić swoje szybowce poza gridem więc mi przyszło startować jako jeden z pierwszych a holówka kazała mi wyczepić się sporo przed uzyskaniem uzgodnionej wysokości 600 metrów nad poziom lotniska. Niestety w tak trudnych warunkach przy niższej wysokości nie dałem sobie rady z utrzymaniem w powietrzu i po chwili walki musiałem wylądować na lotnisku.

Start lotny otworzono jeszcze jak byłem na ziemi. Jako, że na odprawie szaman meteo zwiastował, że okno w chmurach na rozegranie konkurencji jest bardzo krótkie dlatego też zaraz po osiągnięciu podstawy rozpocząłem konkurencję starając się nadgonić stracony czas.


Do pierwszej strefy obserwacyjnej zadania doleciałem prosto ze startu i znoszony wiatrem w kominie zacząłem się w nią zagłębiać. Po osiągnięciu podstawy co prędzej zawróciłem w kierunku drugiej strefy.


Lecąc pod wiatr nie było już tak łatwo. Na południe od Prievidzy warunki zaczęły się stopniowo pogarszać ale szło mi całkiem nieźle. Dogoniłem liderów polskiej ekipy i lecąc kilkaset metrów za nimi z niepokojem obserwowałem jak mój szybowiec w duszeniach coraz bardziej zbliża się do czubków drzew. Na szczęście pośrodku tego nieprzyjaznego obszaru udało mi się znaleźć słabe noszenie. Jeden z liderów się do mnie cofnął a drugi poleciał przed siebie lądując z prostej w terenie przygodnym.


Po kilku minutach dołączył do nas cały rój szybowców. Powoli aczkolwiek systematycznie wznosiliśmy się w górę, wiatr cofał nas po trasie a podstawy chmur coraz bardziej się opuszczały. Nie było czasu do stracenia. Rozpoczęliśmy kolejny przeskok. Peleton poleciał prosto do punktu, ale tam już był jeden szybowiec skazany na niepowodzenie. Dlatego też odbiłem bardziej w prawo widząc tam lepsze warunki do lotu. Udało mi się znaleźć kolejne tym razem już dużo słabsze noszenie. Po odwróceniu się zauważyłem jak cały peleton podąża w moje ślady. Zrobiło się bardzo ciasno. Piloci powoli przestawali wierzyć w zakończenie zadania i zaczęli modlić się o dolot do domu. Po pewnym czasie noszenie się skończyło i wszystkie szybowce zawróciły w kierunku Prievidzy. Po chwili znowu znaleźliśmy słaby komin, który dużej części z nas zapewnił dolot. Reszta tego dnia niestety nie dała rady i ratowała się lądowaniem w terenie przygodnym.

Jako, że byłem na samym szczycie komina to udało mi się dłużej korzystać z jego westchnienia. Kolejne szybowce pode mną odchodziły w kierunku domu a ja ciągle jeszcze nie opadałem. Postanowiłem to wykorzystać i spróbować przeczekać w powietrzu ile się da i obserwować czy pogoda poprawi się na tyle by kontynuować zadanie.


Od tego momentu jeszcze godzinę udało mi się utrzymywać w powietrzu będąc spychanym przez wiatr w kolejnych podtrzymaniach w kierunku lotniska domowego.


Niestety pogoda w kierunku ostatniego punktu zwrotnego zadania nic się nie poprawiała, coraz trudniej było utrzymać się w powietrzu a w polach czekało pełno kolegów. Wylądowałem i co szybciej wybrałem się w podróż.


W górskich polach bardzo często przydaje się samochód z napędem na 4 koła.

Tego dnia konkurencja w naszej klasie się nie rozegrała bo zbyt mało pilotów przeleciało 100 kilometrów a wielu z nich lądowało w terenie przygodnym. Mój lot na serwisie GCUP.EU można zobaczyć tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz