poniedziałek, 20 kwietnia 2015

FCC Gliding 2015: Dzień 8

Na odprawie dostaliśmy kolejną 3-godzinną obszarówkę o długościach 181/425 km.


Poranek był bezchmurny ale wraz z upływem dnia wilgotna masa powietrza dawała coraz więcej chmurek.


Po starcie długo czekałem aż powietrze się osuszy a podstawa chmur się trochę się podniesie.


W między czasie porobiłem sobie sesje foto z kilkoma kolegami



Oraz odwiedziłem Klak na którego podejściu turyści ciągle jeszcze muszą być przygotowani na brodzenie w śniegu.


Wracając w okolice startu lotnego zauważyłem, że dzisiaj znowu tworzą się piękne szlaki chmur. Jak się jednak okazało nie pracowały one jeszcze tak dobrze jak ostatnio.


Czekam dalej. Podstawa chmur wcale nie chce się już podnosić a kolejne grupki szybowców zaczynają rozpoczynać zadanie.


Najwyższa pora i na mnie. Krążąc w ostatnim kominie zauważyłem grupkę zaprzyjaźnionych pilotów z Leszna i postanowiłem do nich dołączyć. Razem przekroczyliśmy linię startu lotnego i popędziliśmy do pierwszego obszaru nawrotów.


Niestety mój szybowiec znowu na przeskokach ustępował Jantarom, których sylwetki oglądałem coraz wyżej nad sobą. W końcu mnie zgubili więc się zatrzymałem aby nabrać wysokości. Tak się jednak złożyło, że oni w tym czasie zaliczyli trochę dalej strefę niż ja i po zawróceniu znowu się spotkaliśmy.


Lecąc do drugiej strefy podkręcałem w kominach częściej niż Jantary aby nie tracić tak szybko (szybciej niż Jantary) kontaktu z podtrzymywaniem chmurowym. Ta strategia pomogła. Byłem w stanie utrzymać się w grupie przez cały drugi bok. Jak widać mój szybowiec DG-101G nie jest stworzony do tak długich przeskoków do jakich przywykłem latając wcześniej na Jantarze.


Lot do trzeciej strefy też wyglądał optymistycznie.


Jednakże za Nitrą chmury zrobiły się jakieś płaskie, rozmyte i prawie nie chciały mnie nosić. Sprawdziłem kilka z nich ale żadna nie oferowała sensownego komina. Jantary zostały wysoko w górze a ja po chwili musiałem się ratować nisko nad obranym już do lądowania polem.


Sporo czasu zajęło mi wygrzebanie się w słabym kominie z tarapatów. Prędkość średnia zadania, która niedawno jeszcze oscylowała w granicach 95 km/h drastycznie spadła a czas ukończenia zadania już był mocno przekręcony. Trzeba było wracać do domu.


Po drodze dosyć mocno dusiło ale pomimo tego, że brakowało mi początkowo kilkudziesięciu metrów do dolotu to udało mi się to odrobić na zboczach Vtacnika.


Ostatecznie uzyskałem prędkość 83,6 km/h i zająłem 33 miejsce. 5 pilotów tego dnia nie ukończyło zadania.

Szczegółowe wyniki są tutaj a mój lot można zobaczyć na serwisie GCUP.EU.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz