niedziela, 14 lipca 2013

Safari 2013: Dzień 9 - Po lotniskach

Kolejny dzień przyniósł kolejne zadanie prędkościowe. Tym razem jednak było ono krótsze bo miało tylko 280 kilometrów. Co więcej było ono wyłożone po lotniskach co wyraźnie zaznaczono na odprawie. Widocznie duża część pilotów nie była zadowolona długim zwożeniem się z pól dnia poprzedniego. Dzisiaj za to prawie co każde 10 kilometrów trasy można było znaleźć jakieś bezpieczne lotnisko do wylądowania. Sytuacja niestety niewyobrażalna na polskiej ziemi.


Pogoda była na tyle dobra, że znowu wystartowaliśmy przed południem. Od rana walczyłem ze złożeniem szybowca, umyciem go i zatankowaniem balastu wodnego. Wszystko to spowodowało, że zaciągnąłem się na grida z 10 minut po jego otwarciu. Wynikiem była moja pozycja w jednym z pierwszych rzędów tego orszaku.


Jako, że linia startu lotnego otwierana jest dopiero 20 minut po starcie ziemnym ostatniego szybowca z klasy, to byłem zmuszony spędzić dużo czasu na oczekiwanie w powietrzu zanim będę mógł rozpocząć zadanie.

Wiał dosyć silny północno-wschodni wiatr czego skutkiem było pojawienie się szlaków dokładnie pod kątem prostym do wyłożonej trasy i sięgających daleko w Polskie rejony. Przekląłem trochę pod nosem na temat umiejętności wykładania zadań przez task settera i mając prawie godzinę do planowanego rozpoczęcia zadania postanowiłem spenetrować dzisiejsze warunki pogodowe i zarazem trochę pozwiedzać okolicę. Prawie bez straty wysokości, bez żadnego krążenia, wykorzystując tylko noszenia szlakowe oddaliłem się na 20 kilometrów w kierunku Broumova i wróciłem do punktu startu. Wykonałem tym samym przeskok o długości ponad 46 kilometrów i doskonałości 231. W takich warunkach mój zatankowany "po uszy" Jantar spisywał się znakomicie i na pewno nie pozostawiłby dużych szans innym szybowcom w zawodach. Szkoda...

Dzisiaj znowu leciało mi się bardzo dobrze. Nie zaprzątałem sobie głowy straconymi punktami w klasyfikacji generalnej dnia poprzedniego. Nie czułem żadnej presji, aby "się odgryźć". Chciałem po prostu jak najlepiej oblecieć ten konkretny lot i w pełni się na tym zadaniu skupiłem.

Po otwarciu startu lotnego znowu trzymałem się tej samej strategii i odczekałem kilkanaście minut aż peleton się oddali. Po rozpoczęciu zadania krążąc dłużej tylko w mocniejszych kominach znowu bez problemów znalazłem się wśród czołówki. Takie latanie może być jednak trochę stresujące, a czasem, jak dnia poprzedniego, skończyć się niestety polem. Chodzi o to, że do podstawy dochodziłem tylko wtedy, gdy miałem dobre noszenie. W pozostałych kominach, albo w ogóle nie krążyłem, lub jeśli było to naprawdę konieczne podciągałem się tylko na tyle, aby wysokości starczyło na spenetrowanie kolejnej obiecującej chmurki. Fajnie to wygląda w teorii, ale w praktyce dużą część trasy leciałem o połowę niżej niż inni piloci, którzy ostrożnie cały czas trzymali się podstaw chmur.


W ten sposób zaliczyłem pierwszy i drugi punkt zwrotny. Dopiero na tym boku znalazłem noszenie godne dokręcenia się aż do podstawy. Niestety nie trwało to długo. Ryzyko to po trzecim punkcie zwrotnym omało nie zakończyło się przymusowym lądowaniem na lotnisku w Starej Pace (27 kilometrów od mety), gdzie ledwie udało mi się odbić od ziemi i wykręcić dolot.



Obrana strategia jednak po raz kolejny dała przyzwoite rezultaty. Zdobyłem trzeci wynik dnia i awansowałem na 5 pozycję w zestawieniu generalnym.

Wieczorem przy pakowaniu sprzętu do hangarów chyba były jakieś problemy :-)


Mój lot na serwisie GCUP.EU.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz